18 listopada 2016

Chloe Love



Moja miłość do Love nie zaczęła się od pierwszego spotkania. Przy początkowym teście szybko odsunęłam nos. Za drugim razem było już cieplej... bardziej znośnie. Potem były jeszcze kolejne podejścia, bo coś mnie ciągnęło w stronę tego pachnidła. Próbowałam zatem dalej... niespiesznie, aż w końcu, niepostrzeżenie, obojętność zamieniła się w namiętność.



Dziś, po wielu już testach tego zapachu przyznaję, że te perfumy są po prostu niesamowicie piękne, całkowicie niekomercyjne. Eleganckie, ponadczasowe, kobiece i mają w sobie bardzo dużo retro pierwiastka. Są też seksowne, ale nie w taki wyuzdany, słodki, prosty i oczywisty sposób. Tutaj nie chodzi o szybką aplikację i natychmiastową przyjemność, raczej bardziej o odkrywanie zapachu, pławienie się w nim za każdym razem na nowo, bo każdy test potęguje doznania.

Nuta głowy Love mnie uwodzi. Różowy pieprz świdruje mi w nosie, a ja się temu poddaję, niczym zahipnotyzowana! Ten pieprz jest ostry, mocny, chwytliwy. Po jakichś 20 minutach od otwarcia zaczyna robić się bardziej przytulnie i pudrowo. Pojawiają się także fioletowe kwiaty a właściwie cała ich gama. Pierwsze skrzypce gra tutaj irys... I rzeczywiście, czuć go bardzo wyraźnie. Oh, co to jest za irys! Wytrawny, dorodny, soczysty! Najpiękniejszy okaz! Obok idzie w parze i zgrabnie dotrzymuje kroku m.in hiacynt, heliotrop oraz bez, który zdecydowanie ułagadza, okiełznuje tą ognistą kompozycję dodając jej przestrzeni. Jednak te kwiaty nie są kwieciem zerwanym prosto z pola i zaniesionym pospiesznie do rąk ukochanej. Są to raczej kwiaty z najpiękniejszego ogrodu, lub najdroższej kwiaciarni, bardzo ubogacone, wręczane z rozżarzonym sercem.

Chloe kończy swój żywot po około 10 godzinach, jednak czas spędzony z nią jest bezcenny! Ostatnie chwile Love na mojej skórze to najczystszy puder: sypki, delikatny, subtelny... Jeśli miałabym opisać jak pachnie kobiecość, to powiedziałaby, że ona pachnie właśnie tak.

Jaka kobieta będzie sięgać po Love?
Dystyngowana, bo to zapach pełen gracji. Dojrzała, bo to nie jest kompozycja zapachowa dla podlotka. To pachnidło trzeba umieć ograć - a do tego potrzebne są odpowiednie cechy charakteru takie jak pewność siebie i zadziorność. Love przytuli się najchętniej do futra, lub kaszmirowego szalika. Będzie błyszczał jesienią i zimą. Jego ciepło przyda się także w deszczowy dzień.
Zapach zbiera bardzo dużo komplementów zarówno od kobiet jak i mężczyzn. Jest zauważalny do 4 godzin po aplikacji, później staje się bliskoskórny, a jego moc delikatnie maleje, choć nadal można go wyczuć. Bardzo pięknie osiada też na ubraniach. Na swetrach czuję go jeszcze następnego dnia.
Niestety marka Chloe zdecydowała się wycofać te perfumy z produkcji... Jestem tą informacją bardzo zasmucona. Udaje się je jednak dostać jeszcze w dobrych cenach, zatem POLECAM testy.

Skład perfum:
kwiat afrykańskiej pomarańczy i różowy pieprz, irys, hiacynt, heliotrop, bez, wisteria, piżmo, ryż i nuty pudrowe

6 komentarzy:

  1. Muszę przetestować ten zapach. Zaintrygowałaś mnie tym różowym pieprzem i pudrowym wydżwiękiem:).
    PS. Przepiękne zdjęcia ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. To rzeczywiście piękny i bardzo kobiecy zapach. Ja mam ochotę na wersję Love Intense, która też jest przepiękna. Muszę się szybciej decydować, bo jeszcze trochę i ona zniknie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam na nią ochotę... ;)
      Trzeba robić zapasy, póki jeszcze Love jest w dobrych cenach...

      Usuń
  3. Przecudowny zapach, nie umiem go porównać z innym, unikalny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go po prostu kocham! Chciałabym, by został ze mną na lata :)

      Usuń

TOP