Chanel Mademoiselle. Gdybym miała określić jednym słowem te perfumy, powiedziałabym po prostu, że są romantyczne. Mademoiselle to ukłon w stronę młodych dziewczyn, które pragną pachnieć elegancko, ale niekoniecznie zbyt dojrzale i zobowiązująco. Dziewczyn, które stawiają swoje pierwsze kroki w dorosłość, ale nie są jeszcze na tyle odważne, by sięgać po inne, trudniejsze zapachy. Coco Mademoiselle kojarzy mi się z pierwszym zakochaniem, pierwszą poważną randką, powabem.
Otwarcie tych perfum jest ostre, różowe (różane), pieprzne, drapiące - czuję tutaj przede wszystkim cytrusy, których kwaśność została złagodzona jakąś białą nutą. Figlarna ta Mademoiselle, bawi się ze mną, droczy, uśmiecha zalotnie. Po kilku minutach obcowania z nią pojawia się jaśmin, ale nie wysuwa się on tutaj na pierwszy plan - współgra sobie delikatnie z różą i pomarańczą. Ten akord jaśminowo - różany chyba najbardziej podoba mi się w Mademoiselle - bo dopiero tutaj pokazuje ona swoje stonowane oblicze. Mijają kolejne minuty i początkowa wyrazistość łagodnieje. Nie jest już tak ostro, jaśmin przytula się do róży, a w oddali pobrzmiewa gdzieś słodycz mandarynki. Na deser dostajemy od Mademoiselle wanilię, niezbyt nachalną, która tańczy sobie wraz z jaśminem na skórze. Tańczą sobie spokojnie, bez wariacji, jest delikatnie i subtelnie. Niestety, to był jednak ich ostatni taniec, i tym samym, po 5 godzinach, żegnam się z Mademoiselle. Czuję niedosyt, podróż trwała zbyt krótko.
Muszę jednak przyznać, że do Mademoiselle powracam często w myślach. Zamykam sobie wtedy oczy i widzę, jak Mademoiselle przegląda się w lustrze. Moja Mademoiselle ma orzechowe, lekko kręcone włosy, nawija je sobie zalotnie na palec, uśmiecha się cały czas, bije od niej radość i promienność. Jest bardzo stylowa, ma na siebie białą koszulę i jasne jeansy, przylegające do jej szczupłego ciała. Czarne, lakierowane pantofelki dodają jej gracji, lekkości, a ona sama porusza się z wdziękiem. Wygląda niewymuszenie klasycznie, acz dziewczęco. Nie jestem już dziewczynką, ale też jeszcze nie kobietą - wykrzykuje Mademoiselle.
Pamiętam moje pierwsze "spotkanie" z Mademoiselle. Pierwszy psik podrażnił mnie dość intensywnie. Kilka kropelek wystarczyło, by Mademoiselle została ze mną na bardzo długo. To olfaktoryczne wspomnienie towarzyszy mi do dzisiaj i muszę przyznać, że nie mogę wyzbyć się tego porównania. Kiedyś te perfumy ciągnęły za sobą naprawdę długi ogon. Powiedziałabym też nawet, że były odrobinę słodsze. Po 10 latach znów natrafiam na Mademoiselle. Wnioski? Na pewno trwałość tych perfum nie jest już tak spektakularna jak kiedyś. A może moja skóra nie lubi się już z tym zapachem tak bardzo? A może po prostu wyrosłam z identyfikowania się z Mademoiselle? W końcu etap dziewczęcości powoli się dla mnie kończy. Niemniej jednak, lubię mieć świadomość, że gdzieś tam na dnie mojego kufra z perfumami, mam jeszcze kilka kropel tej sławetnej Panienki...
Polecam testować, bo to zapach kultowy.
Skład perfum:
pomarańcza, mandarynka, kwiat pomarańczy, bergamotka, mimoza, jaśmin, róża turecka, ylang-ylang, fasolka tonka, paczula, opoponaks, wanilia, wetyweria, białe piżmo
Muszę jednak przyznać, że do Mademoiselle powracam często w myślach. Zamykam sobie wtedy oczy i widzę, jak Mademoiselle przegląda się w lustrze. Moja Mademoiselle ma orzechowe, lekko kręcone włosy, nawija je sobie zalotnie na palec, uśmiecha się cały czas, bije od niej radość i promienność. Jest bardzo stylowa, ma na siebie białą koszulę i jasne jeansy, przylegające do jej szczupłego ciała. Czarne, lakierowane pantofelki dodają jej gracji, lekkości, a ona sama porusza się z wdziękiem. Wygląda niewymuszenie klasycznie, acz dziewczęco. Nie jestem już dziewczynką, ale też jeszcze nie kobietą - wykrzykuje Mademoiselle.
Pamiętam moje pierwsze "spotkanie" z Mademoiselle. Pierwszy psik podrażnił mnie dość intensywnie. Kilka kropelek wystarczyło, by Mademoiselle została ze mną na bardzo długo. To olfaktoryczne wspomnienie towarzyszy mi do dzisiaj i muszę przyznać, że nie mogę wyzbyć się tego porównania. Kiedyś te perfumy ciągnęły za sobą naprawdę długi ogon. Powiedziałabym też nawet, że były odrobinę słodsze. Po 10 latach znów natrafiam na Mademoiselle. Wnioski? Na pewno trwałość tych perfum nie jest już tak spektakularna jak kiedyś. A może moja skóra nie lubi się już z tym zapachem tak bardzo? A może po prostu wyrosłam z identyfikowania się z Mademoiselle? W końcu etap dziewczęcości powoli się dla mnie kończy. Niemniej jednak, lubię mieć świadomość, że gdzieś tam na dnie mojego kufra z perfumami, mam jeszcze kilka kropel tej sławetnej Panienki...
Polecam testować, bo to zapach kultowy.
Skład perfum:
pomarańcza, mandarynka, kwiat pomarańczy, bergamotka, mimoza, jaśmin, róża turecka, ylang-ylang, fasolka tonka, paczula, opoponaks, wanilia, wetyweria, białe piżmo