Mam w głowie wiosnę, a co za tym idzie, focus na kwiaty. Powracam ostatnio do zapachów troszkę zapomnianych, zakurzonych, które (jednak, mimo wszystko) dobrze z obecną porą roku korespondują. Chciałabym, byście w moich wpisach znaleźli coś dla siebie. Może zainspirują Was one do poszukiwań innych, ciekawych, niecodziennych, ukwieconych woni.
Próbowaliście sobie kiedyś wyobrazić jak pachnie maj? Jeśli odtworzycie w głowie zapachowe skojarzenia z tego właśnie miesiąca - będziecie mieli już mały zarys woni Champs Elysees. Te perfumy są niesamowicie radosne, ciepłe, optymistyczne, słoneczne, nastrojowe, pięknie oddające upojność wiosny. Są niedzisiejsze, pojawiły się na rynku w 1996 roku, i w tym właśnie tkwi ich piękno. Czuć w tej kompozycji czas, który przeminął. Mimo wszystko, nadal jest to zapach całkowicie noszalny i przyjemny.
Spacer - takie beztroskie myśli budzą we mnie te perfumy. Champs Elysees jest jak przechadzka po łące, lub po ogrodzie (w pełnym jego rozkwicie), w samo południe. Jest w tej kompozycji pewna doza elegancji, ale także zwiewność, niewinność. Gdy wącham Pola Elizejskie, to przenoszę się skojarzeniami (a także emocjami) do mojego rodzinnego domu. Uderza mnie fioletowy, upajający aromat bzów, które rosły tuż przy moim oknie. Oknie, które w letnie dni prawie zawsze było otwarte, zapach bzu znam więc na pamięć. Na żółto migocze natomiast mimoza - esencjonalna, gęsta, pyląca. Czuję też lekko zieloną konwalię, która cały dzień kąpała się w promieniach słońca.
Noszenie Champs Elysees przywołuje... spokój, błogość, wolność. Te perfumy zaskakują mnie tym, że pachną słodko - jest to jednak słodycz pochodząca z kwiatów, z samego ich środka, z miąższu, który w mojej wyobraźni barwi mi ręce.
Champs Elysees zostało tak perfekcyjnie zmieszane, że trudno pokusić się tutaj o odnalezienie wszystkich składników, które są w tle. Jedno jest pewne, w oddali dźwięczy jeszcze więcej kwiatów. Po jakimś czasie odnajduję bladoróżową, subtelną piwonię i wydelikaconą różę. Wraz z rozwojem zapachu, swoją obecność zaznaczają też nuty "smaczne" - wanilia trzyma się razem z migdałem, tworzą dobraną parę. Duet ten jest jednak dość mocno schowany - tylko od czasu do czasu dodaje od siebie kilka kropel słodkiej pieszczoty. Sok z melona i brzoskwini (lekko rozwodniony) zapewnia tej pachnącej układance rześkość i świeżość, a czasem zamienia się w powiew schładzającego wiatru. Champs Elysees... po prostu umajenie!
Dajcie znać, co sądzicie o tym zapachu!
Skład perfum:
czarna porzeczka, melon, migdał, fiołek, brzoskwinia, anyż, piwonia, mimoza, bez, hibiskus, konwalia, róża, kwiat migdałowca, drzewo sandałowe, benzoes, wanilia, cedr, migdałowiec
3 kwietnia 2017
blog o perfumach, champs elysees opinie, champs elysees perfumy, guerlain, guerlain champs elysees, guerlain champs elysees recenzja, perfumy mainstreamowe, recenzje perfum
Guerlain Champs Elysees
blog o perfumach, champs elysees opinie, champs elysees perfumy, guerlain, guerlain champs elysees, guerlain champs elysees recenzja, perfumy mainstreamowe, recenzje perfum
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz