22 stycznia 2020

Etat Libre d'Orange Bijou Romantique


Marilyn Monroe śpiewała, że "diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety", a ja chcę dziś rozszerzyć jej słowa i opowiedzieć Wam o zapachu, który w swoim zamyśle, zdobić ma niczym najpiękniejsza biżuteria. Mimo to, spór o to, czy to biżuteria (zapach) stroi kobietę, a może kobieta biżuterię (zapach), w mojej ocenie, powinien zostać otwarty.

Etat Libre d'Orange Bijou Romantique (romantyczny klejnot), to perfumy, najprościej ujmując - pudrowo - szminkowe. Pachną niczym wiekowa kosmetyczka, przesiąknięta wonią - kosmetyków właśnie. Cała zapachowa paleta barw Bijou Romantique to mariaż kontrastów i wysokiego nasycenia. Wyobraź sobie dawne pomady, które - umiejętnie aplikowane, miały dodawać kobietom urody. Kolory używane do makijażu w tamtych czasach były... intensywne. Tak samo uwidacznia się Bijou Romantique w ogólnym wydźwięku - charakternością. W obrysach i niuansach jednak - bywa łagodny.

Etat Libre d'Orange Bijou Romantique - moim okiem... To zdjęcie idealnie obrazuje (i opisuje) te perfumy.
Etat Libre d'Orange Bijou Romantique to perfumy, które kojarzą mi się ze starym Hollywoodem. To pachnidło podejmuje tematykę piękna, ale wyraża się o nim językiem minionych lat. Nie znajdziecie tu bowiem mowy nowoczesnych kanonów. Zapach ten ma w sobie nostalgię i klasę "wczorajszych dni", potrafi zabłyszczeć, zalśnić, przenieść do innej czasoprzestrzeni. A przy tym, co ważne, nie jest aż tak bardzo retro w swoim brzmieniu. On tylko przywołuje przeszłość, nie oznacza to wszakże, że jest w niej namacalnie osadzony.

Nie chcę pozbawiać Bijou Romantique jego zbitej esencjonalności i rozdzielać go na wybrane fazy węchowego rozwoju - kompozycja odznacza się bowiem dużą zmiennością, a więc i nieuchwytnością. Właściwie za każdym razem, gdy stykam się z tą nadobną, wrażliwą kosztownością, ona zaskakuje tym, z jakim nasileniem ewoluuje - i robi to nawet w obrębie jednego spotkania.

Skupmy się zatem nie na szczegółowym rozstawieniu nut, a na ogólnym wrażeniu. Bijou Romantique mieni się od początku do końca w odcieniach przybrudzonego złota. Przez tę "oldskulową" opowieść przeprowadza nas głównie benzoes, a zaraz za nim swoje wątki dopowiada też ylang-ylang. Całość historii otoczona jest słodkim wydźwiękiem, głównie za sprawą wanilii i kokosowych wstawek. Nawet cytrusy, których jest tu całkiem sporo, brzmią tu... ciasteczkowo, jakby waniliowo-kokosowo. Ja jednak rozpoznaję ten słodkawy akcent, jako dość... melancholijny filtr. Uważam, że to najciekawszy fragment tych perfum, który najdobitniej dookreśla całą ich istotność.

W sieci szepczą, że Bijou Romantique to zapach podobny do Shalimara. Trochę tak, choć Bijou Romantique w swoim perfumowym życiorysie jest dużo bardziej stonowane, okrąglejsze i mniej chropowate.

Skład perfum:
ylang-ylang, bergamotka, cytryna, różowy pieprz, irys, kokos, szałwia, wetyweria, benzoes, wanilia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP