28 grudnia 2016

Rihanna Reb'l Fleur


Rihannę można lubić lub nie, słuchać jej płyt, lub być na zupełnie innym biegunie muzycznym. Nie można jednak zaprzeczyć, że w ciągu kilku lat kariery Rihanna stała się popkulturową ikoną, symbolem. Wszystko, co sygnuje Riri swoim nazwiskiem bardzo dobrze się sprzedaje, zapewne jej linia perfum jest dla niej samej źródłem milionowych dochodów. Piosenkarka ma swoje wzloty i upadki - zarówno muzycznie, jak i perfumowo, lecz niektórym jej kompozycjom nie można odmówić pazura. Dziś chcę powiedzieć kilka słów o Reb'l Fleur - jej pierwszym zapachu.


Reb'l Fleur, czyli Kwiat Buntownik bardzo kojarzy mi się z samą Rihanną - jest trochę kiczowaty, przerysowany, słodki, momentami brudnawy, ale też niezwykle upojny. Sam początek to ciekawe, owocowe sprzężenie. Krzykliwa brzoskwinia umoczona w gęstym, zawiesistym syropie paruje się ze śliwką. Śliwka jest raczej lekko kwaskowa, jakby zerwana prosto z drzewa. Pysznie smakuje cała, nawet ze skórką. To prawda, te owoce są trochę chemiczne, ale da się przetrwać ten wyskok.

Po kilkunastu minutach do głosu dochodzi kokos i o razu przejmuje pałeczkę - od teraz to on będzie dowodził i stanowił centrum całego zapachu. Ten kokos jest bardzo słodki, przypomina mi kokosowe kuleczki z orzechem w środku, obsypane wiórkami. To taki ulepek, sklejający zęby. Niezbyt wytrawny, raczej ubogi, za to bardzo kaloryczny. Nie mogę mu jednak odmówić uroku, nawet podoba mi się to, że zaczął się tak panoszyć po całej kompozycji - to taki buntownik, raczej samotnik, który nie lubi tworzyć par - z kwiatów, które znajdują się w sercu zapachu dopuszcza on do siebie tylko tuberozę - pobrzmiewa sobie ona gdzieś blisko, ale nigdy się z nim nie łączy. Hibiskus i fiołek w ogóle nie zajmują miejsca w szeregu - są gdzieś w oddali, czasem pojawiają się na kilka sekund, coś podszeptują, by potem znów zamilknąć. W tej fazie ciekawie natomiast układają się owoce - nie przypominają już one siebie z otwarcia zapachu, teraz wybrzmiewają bardziej kremowo, zwłaszcza brzoskwinia pojawia się tutaj w delikatnie pudrowej odsłonie. Ta transformacja zbiera u mnie duży plus.


I tak tonę sobie w tej pudrowej otoczce, mija kilka chwil. Aż w końcu pojawia się na mojej skórze drugi, mocny przeciwnik. To wanilia, na którą długo czekałam. Jest raczej dość spożywcza, głęboka i cukrowa. Pachnie trochę jak ciasto z dodatkiem olejku waniliowego. Jednak łączy się ona z kokosem na tyle mocno, iż zaczyna mnie intrygować. Reb'l Fleur staje się dla mnie zapachem seksownym i uwodzicielskim, a za sprawą paczuli także tajemniczym, i lekko... lubieżnym. Pomimo tej całej słodkości, Reb'l Fleur ma w sobie jakąś ciepłą, zachęcającą drapieżność. Chętnie pachniałabym tak na pierwszej randce.


Z tym "buntownikiem" mam tylko jeden problem - czasami po spryskaniu płaszczyka nie mogę się od niego uwolnić, jest tak intensywny. Z kolei innego dnia mogę zaaplikować go bardzo obficie i w ogóle go nie czuję... Mój nos chyba bardzo szybko przyzwyczaja się do tego zapachu. Szkoda, mam wrażenie, że omija mnie przez to jakaś fajna, perfumowa zabawa. Tym samym nie umiem też ocenić trwałości - raz czuję Reb'l Fleur na sobie bardzo długo, a czasami w ogóle. Jednak zyskuje on dużo komplementów, a to znak, że jest wyczuwalny przez otoczenie. Jak widać półka celebrycka nie taka straszna, zapach jest ciekawy i wart przetestowania. Interesujący jest także sam flakonik, który ma kojarzyć się w obcasem, choć gdybym o tym nie przeczytała, nigdy bym nie wpadła na to, że tą buteleczkę trzeba odwrócić - wtedy pojawi nam się jej prawdziwy kształt. Czerń i złote zdobienia dodały flaszeczce elegancji ;-)

W wy co sądzicie po perfumach Rihanny?
Które są Waszymi ulubionymi?

Skład perfum:
brzoskwinia, śliwka, czerwone jagody, tuberoza, fiołek, kokos, hibiskus, piżmo, paczula, ambra, wanilia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP