19 stycznia 2017

Bvlgari Omnia Paraiba


Ja chyba naprawdę tęsknię za latem... Właśnie leżę w łóżku, przykryłam się kocem i popijam ciepłą herbatę. Tą późno-popołudniową i chłodną porą postanowiłam napisać dla Was recenzję o perfumach, które, przewrotnie, z zimą nie mają nic wspólnego. Co więcej, są one wręcz iście tropikalne i egzotyczne. Hmm, a gdyby tak na chwilę wyrwać się z zimnej Polski i myślami przenieść do jakiegoś rozgrzanego kraju, gdzie słońce praży od rana do nocy, a jego promienie wywołują w Tobie przyjemne mrowienia? Po całodziennym wylegiwaniu się na plaży, wskakujesz w zwiewną sukienkę i zaczynasz nocne życie. Oprócz gorących, mocno sensualnych tańców, od czasu do czasu też sączysz koktajle i drinki w celu schłodzenia się.


Takie skojarzenia wywołuje we mnie Omnia Paraiba. Jest jak soczysty, pyszny napój multiwitaminowy. Dodano do niego trochę gazowanej wody i kilka kropel alkoholu. Ten drink kusi Cię już od samego patrzenia na niego. Delektujesz się nim więc poprzez oczy, później łapiesz za szklankę - czujesz jaka jest chłodna i wilgotna dzięki kostkom lodu. Teraz to dopiero narasta w Tobie pragnienie... Pierwszy łyk, zimna ciecz znalazła się wreszcie w Twoim gardle, czujesz się zaspokojona i zrelaksowana... Odzyskałaś siły, możesz więc tańczyć dalej. Wszystko idzie sprawnie i gładko, pojawia się tylko jedno pytanie: czy Ty chciałabyś tak pachnieć?

Otwarcie Omnia Paraiba to przede wszystkim marakuja. Soczysta, typowo nektarowa, idealna do wypicia. Jest też lekko rozgrzana, budzi naprawdę letnie, wakacyjne skojarzenia. Słodycz marakui zostaje jednak przełamana gorzką pomarańczą. Doświadczam tutaj dużo skórki pomarańczowej, delikatnie potartej, o goryczkowatym zabarwieniu. W zapachu zawarta jest także jakaś świeżość, nie do końca potrafię odczytać skąd ona pochodzi, powiedziałabym, że Omnia Paraiba wybrzmiewa dość ozonowo, czuję wodę i rześkie powietrze, jednak producent nie wymienia tych nut w składzie. Zdecydowanie Omnia Paraiba niesie za sobą jakąś "przestrzeń", nie są to perfumy gęste i ciężkie. Po jakimś czasie od aplikacji, do tego zgranego, owocowego duetu dołącza kolejna para, tym razem kwiatowa. Pulsująca, lekko "pijana" passiflora zaznacza powolnie swoje oblicze. Nie jest to niestety passiflora rodem z Hypnose - mocna, chwilami drapieżna, charakterna. Wręcz przeciwnie - czuję lekkie świdrowanie w nosie, ale to wszystko. Jestem rozczarowana, bo passiflora uspokaja się dość szybko, i tym samym zaczynam się nudzić. Gardenia w żaden sposób także nie tłamsi całości zapachu, nie dominuje, nie szaleje. Gdy zauważam na sobie pierwsze podrygi ziarna kakaowca dochodzę do wniosku, że kompozycja stała się lekko poplątana. Nie do końca pasuje mi tutaj to kakao. Może gdyby ono było bardziej zdecydowane, zauważalne, podane w większej ilości, wtedy byłoby lepiej. Tymczasem zaserwowano nam coś, co mnie nawet trudno nazwać perfumami. Bardziej widzę ten zapach jako lekką mgiełkę zapachową, odświeżającą, w niezbyt skomplikowanym flakonie, zdecydowanie dużo tańszą, niż producent życzy sobie za te perfumy. Nie mogę się jednak przyczepić do trwałości - jest zadowalająca, do 5-6 godzin.

A wy znacie już zapach Omnia Paraiba?
Jakie egzotyczne, tropikalne kompozycje zapachowe polecacie?

Skład perfum:
marakuja, gorzka pomarańcza, passiflora, gardenia, wetiweria, ziarno kakaowca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP