14 stycznia 2017

Guerlain Insolence


Jeszcze nigdy nie trafiło mi się do testowania pachnidło, którego nazwa opisywałaby sam zapach aż tak bardzo dokładnie. I dosadnie! Insolence. Do bólu bezczelny. Taki on właśnie jest. Ilość fiołka, i specyficzny "gumowo - balonowy" wydźwięk może porażać, zdecydowanie nie jest to woń dla wszystkich. Jednak ja upatruję w tych nutach największą siłę Insolence. Te perfumy są takie jak flakonik - bardzo fioletowe. Po prostu wysmakowane! Trochę kiczowate, niby słodkie, cukrowe, ale zarazem też kwaskowe - mają niewiarygodną zmienność, raz czuję się aż zemdlona siłą i rażeniem Insolence, by innym razem tych perfum wokół siebie w ogóle nie czuć. Insolence opowiada przedziwne historie. I choćby dlatego warto go poznać. Choć, jak dla mnie, to perfumy, które się kocha, lub nienawidzi. Ot co! Nie ma tu półśrodków.


Ale wróćmy na moment do początku. Opowiem Wam o tych bezczelnych wariacjach! Insolence otwiera się owocowym sprzężeniem. Taka ilość malin, jagód, jeżyn, może się wydawać nie do zniesienia. Ja jednak się nie poddaję - wchodzę z przyjemnością w to leśno - owocowe towarzystwo. Jest mi tutaj tak słodziutko, musująco, koktajlowo, że mam ochotę zostać w tej fazie na dłużej. Oczami wyobraźni widzę zaczarowany las, w którym rosną różnego rodzaju dzikie owoce o groteskowych rozmiarach. Zastanawiam się, czy nie są one trujące. W lesie roi się także od przedziwnych stworów. Mieszka tutaj dobra wróżka wraz ze stadem swoich elfów. Zza drzew wyglądają rozochocone chochliki, zainteresowane tym, że ktoś im się przygląda. Opuszczony, bajkowy, acz zakazany las, w którym wszystko może się zdarzyć... Takie skojarzenia budzi we mnie Insolence. Jednakże, po jakimś czasie od tego wielkiego, owocowego "BOOOM" na mojej skórze pojawia się fiołek. Fiołek młodzieńczy, nastoletni. To właśnie na tym etapie pojawia się ta "balonowość" o której mówiłam na początku. Słyszałam kiedyś porównanie Insolence do malinowej mamby - i uważam je za bardzo trafne. Ten fiołek zostawia za sobą długą smugę, gdziekolwiek nie pójdę, on będzie kroczyć za mną. Fiołek dusiciel, fiołek przyjaciel. Jest trochę pomroczny, pięknie się układa chłodną i wieczorową porą. Miło jest wrócić za sprawą Bezczelnego do czasów szkolnych, kiedy to mogło się być krnąbrnym i niegrzecznym, bez większych konsekwencji. Tak samo oceniam też zachowanie Insolence - to zapach o rozbuchanym ego, ale... wystarczy jeden psik bym odpłynęła.


W duecie z fiołkiem występuje irys. I to jaki! Przypomina mi bardzo irysa z Chloe - Love. Esencjonalny, zmysłowy, otulający. Trwały i... po prostu czysto piękny. Mogę się nim rozkoszować do woli, bo balonowy dźwięk powoli cichnie... Nie krzyczy już tak głośno. Insolence spotulniał. Teraz przykleił mi się do skóry, do włosów, do ubrań, do poduszki. Czuję go... wszędzie! Nie da się od niego tak po prostu uwolnić. Kiedy zapach wstępuje do nut bazy robi się jeszcze piękniej. Bezczelny w końcu dał się okiełznać i zaczyna pokazywać swoje pudrowe, lekko fioletowe oblicze. Jest przytulnie, balsamicznie, mięciutko, drzewnie... Niektórym ten zapach wyda się mocno przesadzony, przejaskrawiony, ale nie można odmówić mu charakteru. Cenię sobie te perfumy za to, że nie są stworzone do noszenia przez masy. A poza tym są bardzo dobre kompozycyjnie. Czasami jednak bierze mnie złość i wkurzam się na Insolence - mój nos chyba szybko przyzwyczaja się do tego zapachu - czasami potrafię go czuć bardzo długo obok siebie, by innym razem nie czuć go wcale! O co Ci chodzi, Insolence?! W co ty ze mną grasz?!


Weźcie głęboki oddech i testujcie Bezczelnego. Ale ostrzegam! Tylko nieliczni przeżyją! :)
A jeśli znacie już zapach, to napiszcie, jakie odczucia wzbudza w Was ten krnąbrny zawodnik! :)

Skład perfum:
czerwone jagody, irys, kwiat afrykańskiej pomarańczy, fiołek, drzewo sandałowe, nuty drzewne, fasola tonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP