26 marca 2017

Serge Lutens Chergui


Dzisiejsza opowieść będzie zawierała w sobie trochę męskiego pierwiastka, ale niech Was to nie odstraszy. Zapach, który dziś Wam zaprezentuję jest absolutnie wyjątkowy. Gdybym miała powiedzieć, jaką historię rysuje nam Chergui... to natychmiast przywołałabym w pamięci obraz gorącego lata, namaszczonych, rozgrzanych ciał. To także olfaktoryczny opis żniw, do których przenoszę się czując woń skoszonego siana. Przyznaję, trochę mnie ten sienny akord rozprasza, (a nawet i może początkowo odstrasza), co w praktyce oznacza tylko i wyłącznie tyle, że czuję się tym aromatem bardzo zaintrygowana! Chergui dzięki swojej przyprawowości ostrzy mi zmysły. Jestem zatem w gotowości przyjąć wszystko, co ta oniryczna mikstura ma mi do zaoferowania!

Włodzimierz Tetmajer - Żniwa (źródło)

Początek jest zielony, suchy, w głowie kołacze mi dźwięk szeleszczącej, świszczącej słomy... Z każdą minutą Chergui robi się jednak słodszy... Miód, (który scala mi się w wyobraźni z opaloną, złocistą skórą), rozlał się od teraz po całej kompozycji i zawładnął nią. Chergui staje się gęsty, upalny, duszny i parny. Stróżki potu pojawiają na ciałach bliżej niezarysowanych osób - celowo nie nakreślam płci. Czuję tutaj także bardzo dużo słodyczy odirysowej - która miesza się z zawiesistymi, miodowymi akcentami.

Snezhana Slavova (źródło)

Po skończonej pracy w polu, postacie odpoczywają pod drzewem, w cieniu, paląc fajkę - liść tytoniu, w połączeniu z kadzidłem, dodaje kompozycji charakteru i wyrazu. By Chergui nie zwrócił się za bardzo w męską stronę - w tle dołączono różę. Bardzo subtelną, raczej wycofaną, odpowiedzialną za niuanse. Na mnie te perfumy pachną słodko, ale w sposób doprawiony, orientalny. Pod koniec pojawia się nad Chergui obłok z drzewa sandałowego, w otoczeniu pudrowych smużek. Sugeruję tu oderwanie się części kompozycji, ale rzeczywiście tak trochę jest. Ostatnie akordy są tak lekkie, odciążone, że aż mam wrażenie, że się unoszą.


Pachnidło ładnie łączy się z wiatrem - wtedy jego wonności unoszą się do najgłębszych zakamarków duszy. Chergui to nie jest kompletnie moja kategoria perfumowa (no, może poza miodem i irysem), ale coś mnie ciągnie w jego stronę. Czasem mam ochotę pachnieć ambrowo i trochę niejednoznacznie. I może kiedyś skuszę się na cały flakon. Choć przyznaję, ostatnio zawładnął mną inny zapach od Serge'a Lutensa, który na ten moment jest mi bardziej potrzebny, niż Chergui, bo uderza w mocno wiosenne tony - mam nadzieję, że uda mi się opowiedzieć Wam o nim za kilka dni, w kolejnym wpisie.

A wy jakie zapachy od mistrza Serge'a najbardziej lubicie?

Skład perfum:
liść tytoniu, miód, irys, drzewo sandałowe, ambra, piżmo, kadzidło, róża, siano

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP