Otwarcie to wybuch wszystkich składników. Ten początek trochę przydusza, i jest dość trudny do okiełznania - akordy krzyczą i emanują swoją siłą. Po chwili napięcie opada, a poszczególne nuty zaczynają ustawiać się we właściwej konfiguracji. Pierwszy podchodzi do mnie różowy pieprz - to absorbujący zawodnik, nie ma w nim ani krzty nieśmiałości - on mnie po prostu obezwładnia. Jego umizgi trwają jednak dość krótko. Zaraz za nim pojawia się piżmowy woal, w który zaplątały się pozostałe komponenty.
Piżmo u Rodrigueza jest nierozdzielne i niepodzielne. Ono łączy się z każdym zapachowym pierwiastkiem, wiruje wokół niego, niczym szara, wyrazista, trochę mydlana mgiełka. W piżmowym rządku ustawiają się kolejno kwiaty. Czuję różę... Dorodną, czerwoną, raczej z kwiaciarni, niż z ogrodu. Następna w kolejce jest piwonia - różowiutka, z mnóstwem płatków, które usadziły się na zielonej łodyżce. Piwonia, która, mam wrażenie, pachnie... słodko, słodyczą odkwiatową. W połączeniu z fiołkiem, tworzy optymistyczny, radosny, wiosenny akord, okraszony odrobiną nostalgii - piżmem.
Mam tylko jeden zarzut do Fleur Musc. Czasami czuję w oddali, w bazie, zbyt dużo syntetycznych, sztucznie pobrzmiewających, lekko fałszywych niuansów. Być może Rodriguez do stworzenia Fleur Musc użył gorszej jakości składników?
Nie zmienia to jednak faktu, że zapach jest bardzo kobiecy, doprawiony i sensualny. Spodoba się fankom piżma, które szukają na wiosnę jego lżejszych wydań. Testy polecam, Fleur Musc może być pięknym wstępem do późniejszego poznawania innych kompozycji Narciso Rodrigueza - tych bardziej emocjonalnych, esencjonalnych, głębszych - (for Her EdT).
Dajcie znać, czy wariacja Fleur Musc przypadła Wam do gustu!
Skład perfum:
różowy pieprz, róża, piwonia, piżmo, paczula, ambra, fiołek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz