Zoologist Dragonfly - półtransparentna tęcza o dwóch parach skrzydeł. Ważka to perfumy, które lśnią kaskadami kolorów i ich tonacji - wyłapuję tu zarówno odcienie chłodu, jak i energiczne, słoneczne barwy. Choć mimo wszystko przeważa tu raczej ozonowy, niebieskawozielony podryg pędzla.
Ważka to plener obserwowany z ukrycia. Z oddali przyglądam się koegzystującej przyrodzie. Organizmy wpływają na siebie i oddziałują ze sobą. Jeden nie istnieje bez drugiego. Staram się im nie przeszkadzać, tylko rejestruję ich "codzienność" z podziwem. Otacza mnie aura poranka - z jednej strony jeszcze senna, a z drugiej już gotowa do pobudzenia. Czuję skupienie niewypełnione słowami. To specyficzny rodzaj ciszy i spokoju, jedyny przekaz, który tu odczytuję to ten płynący ze współpracy z naturą.
Pośrodku obrazu "wyrasta" staw, powiesz: ot zwykły zbiornik wodny, a dla mnie... w całym tym sielskim ujęciu, jednak niezwykły. Woda jest tu niewzburzona. Może pierwsze promienie słońca, które napotkają jej zimnawą taflę, zaproszą ją do rozruchu? Na roślinności "budującej" się wokół stawu dostrzegam krople rosy - oglądane pod różnym ustawieniem światła mienią się żywo. Kwiatowe echo jest tu wyraźne, aczkolwiek krystalicznie czyste, wzmagające wodny odczyt. Wilgotność z kolei przywołuje wrażenie przestrzeni, okrywa kompozycję cieniem wytchnienia. Te perfumy nawiązują do wakacyjnej lekkości. Ważki portretują się krucho i delikatnie, i tak jest też w tym przypadku, kompozycja nie ma znamion trudu, czy przeciążenia. Jednak nie braknie tu też melancholijnego szeptu. Może podczas letnich wojaży ktoś zechciał przemyśleć jakiś fragment swojego życia?
A skoro już mowa o urlopowych wyjazdach to zasugeruję też, że odnajduję w tym pachnidle nawiązanie do Azji. W swoich sypkich i pudrowych obrysach Ważka pachnie niczym Genmaicha - ryżowa herbata z obcego kontynentu. Tu brzmi jak napar dla ochłody - niegorący i odstany, a właściwie też... leniwy, akcentujący przyjemną, błogą chwilę z ulubionym napojem.
Ważka to perfumy, do których trzeba się "dokopać". Znaleźć punkt zaczepienia, który nas pociągnie w tej opowieści. Później już sceneria dopowiada się sama. Przy pierwszym spotkaniu te perfumy mnie nie zachwyciły, przy drugim zaś - zaintrygowały. A teraz, "ubrane" latem, po prostu mnie cieszą.
Skład perfum:
aldehydy, cytryna, heliotrop, piwonia, nuty deszczu, koniczyna, irys, lotos, ryż, kwiat wiśni, ambra, mech dębowy, drzewo sandałowe, piżmo,papirus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz