31 sierpnia 2020

Moth and Rabbit Duke Of Burgundy


Perfumy Duke of Burgundy marki Moth and Rabbit to zapachowa interpretacja filmu o tym samym tytule. Pozwólcie, że porozmawiamy dziś nie tylko o perfumach, ale także i o filmie - w przypadku marki Moth and Rabbit te dwa światy łączą się ze sobą nierozerwalnie, nie chcę mówić o tych perfumach nie zahaczając o kontekst filmowy, kadry z filmu są tutaj przecież istotą całego zapachu. Zarówno film, jak i perfumy, to próba uchwycenia intymnego świata kobiecej seksualności. Seksualności, która z jednej strony potrafi być sferą delikatną i czułą, a z drugiej i szaleńczo zmysłową, "brudnawą", schowaną za drzwiami niedostępności - i rzeczywiście, obcując zarówno z obrazem, jak i z zapachem, mamy wrażenie, że podglądamy ten sensualny i tajemniczy wymiar przez dziurkę od klucza. 

 

Perfumy Duke Of Burgundy to przede wszystkim zapach skórzany, z drzewnym podbiciem. Drewno jest tu wiekowe, przystrojone w kurz.

W filmie występują tylko kobiety - to do ich dusz chcemy przeniknąć. Greckie słowo "psyche" oznacza duszę, natomiast bogini Psyche portretowana jest zawsze z motylimi skrzydłami. To tłumaczy, dlaczego ten film przepełniony jest ujęciami motyli. Jedna z bohaterek jest badaczką tychże owadów, ale ten aspekt to tak naprawdę wspaniale uchwycona symbolika. Uderza mnie to, że motyle z filmu w wielu ujęciach (tych "martwych", nieruchomych) przebite są szpilką, to przekłucie odzwierciedla relację bohaterek - barwną i inną, ale także raniącą, dotykającą tematów niespełnienia, niedopasowania w związku oraz emocjonalnych zależności. Owe "przyszpilenie" jest podprogowym przekazem - to właśnie z duszy wynika cały ból postaci. Na wizję Duke Of Burgundy składa się oniryczna, odrealniona i wręcz baśniowa muzyka, plenery, przywołujące na myśl stare, pałacowe klimaty - to może dlatego i ja "chwytam" w tych perfumach zaprzeszły pierwiastek - to pachnidło wydaje się pachnieć jak wnętrze dawnego pokoju, ozdobione złotawordzawymi ramami luster, ciężkimi meblami z prawdziwego drewna, zgaszoną tonacją kolorów, ogrzaną jedynie światłem lampy - i tak, zarówno reżyser Peter Strickland, jak i perfumiarz Mark Buxton "bawią się" tutaj światłocieniem. "Opowiadając" erotyczne sceny, robią to z wielkim wysublimowaniem. I pomimo iż na ekranie oglądamy perwersyjną relację dwóch kobietą, to nie ma tu nagości, co pokazuje, że istota problemu tego filmu nie leży w samej cielesności, a właśnie dużo głębiej. Zażyłość dominująco - uległa to tylko wierzch - ot, taka forma wyrazu. By móc odkryć to, co siedzi pod spodem, należy "zerwać" perspektywę tej estetyki. A czas i miejsce akcji? - Przestrzeń (niedookreśleń) "pomiędzy" (kobietami), nic więcej nie wiemy. Perfumy Duke Of Burgundy to artystyczne kontrastowanie. Mamy tutaj ciężkość śliskich nut skórzanych. Jednakże masywność skóry tonowana jest niemal natychmiast heliotropowym (pudrowym) "opadaniem". Dosadność i wulgarność nut zwierzęcych "dopasowana" jest tu z aksamitnym ciepłem - leciwą i polakierowaną drzewnością, skąpaną w bursztynowym słońcu. Takie rozmieszczenie składowych sprawia, że zapach jest intymny, gładki i welwetowy, ale i odrobinę "przejrzały", wiekowy. Przez cały czas tli się tu też - najpierw z przodu, później w tle, w zależności od tego, w jakiej fazie rozwoju kompozycji jesteśmy, smuga dymu - uwikłana w naleciałość starej książki i kurz (mniemam, że to davana, dzięgiel i piżmo) - i ta chropowatość bardzo mnie do tych perfum przyciąga... To pierwsza taka skóra w perfumach, o której mogę powiedzieć, że jest w stu procentach kobieca...

Skład perfum:

dzięgiel, brzoskwinia, nuty zielone, frezja, davana, osmanthus, jaśmin, skóra, pszenica, nuty zwierzęce, piżmo, heliotrop, cedr, drzewo sandałowe, bursztyn, akord verniksowy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP