Początek Love Story wciąga mnie bardzo w tę zapachową opowiastkę - duża ilość gęstego, oleistego neroli wchodzi w bliski kontakt z rozwodnionymi cytrusami. Intensywności i moc neroli sprawia jednak, że kwaśność grejfrutowo-cytrynowa zostaje szybko złagodzona. W tej pierwszej fazie bytności Love Story na mojej skórze czuję świeżość, czystość, łagodność. Te perfumy są bardzo kobiece, subtelne i romantyczne. Po kilkunastu minutach od aplikacji Chloe wzbija się jednak poziom wyżej - odkrywa się przed nami kwiat pomarańczy, który - moim zdaniem - nadaje temu zapachowi szlachetności, ubogaca i uzłaca. Nie jest to uzłocenie rodem z J'adore, raczej mała namiastka tego bogactwa, ale jednak coś tam się tli, migocze, iskrzy...
Trzeba przyznać, że te białe kwiaty rozpychają się trochę w tej kompozycji. Zdecydowanie chcą być tutaj najważniejsze. W składzie perfum mamy także gruszkę, brzoskwinię i czarną porzeczkę, jednakże ja nie wyczuwam tutaj nawet powiewu wyżej wymienionych nut. Czasami mam wrażenie, że te wszystkie poboczne akordy mają za mało przestrzeni by móc sobie po prostu wybrzmieć - one krzyczą na siebie, walczą ze sobą, a w efekcie do końca projekcji nie wytrzymuje żaden, każdy po drodze gdzieś się gubi, rozpada; albo w całości, albo połowicznie i na próżno jest ich potem szukać. Tylko neroli bezczelnie wdzięczy się do mnie, momentami zaczyna mi to trochę przeszkadzać, bo robi się dość duszno i gęsto. Jeśli przesadzisz z aplikacją tych perfum, stężenie kwiatów może Cię bardzo zmęczyć, także uważaj!
Love Story to zapach, który nie rozwija się za bardzo na skórze - nie oczekujmy tutaj żadnych wariacji - jest dość jednowymiarowo i jednostajnie. Po około 5-6 godzinach nasza "Historia Miłosna" pozostaje już tylko miłym wspomnieniem...
Testowanie tych perfum polecam osobom, które w ciągu dnia lubią pachnieć lekko i świeżo, tj. bezpiecznie i bezproblemowo...
Skład perfum:
neroli, bergamotka, grejpfrut, cytryna, gruszka, kwiat pomarańczy, stefanotis, róża, czarna porzeczka, brzoskwinia, piżmo, cedr, drzewo kaszmirowe i paczula
To jedyne perfumy tej marki, które lubię i po które czasem sięgam. Pozostałe jakoś wyjątkowo źle się ze mną zgrywają, choć wiem, że na innych pachną bardzo ładnie. Te... mają w sobie jakąś fajną świetlistość. Niby nic specjalnego, ale przyjemnie się je nosi. No i ten flakonik!
OdpowiedzUsuńJa ogolnie lubię marke Chloe... Nie jest to miłość, ale sympatia już tak :-)
UsuńNiepoprawna romantyczka bujająca w białych kwiatach to właśnie ja:)A na poważnie - jest tak jak to ujęłaś: zapach delikatny, prosty, ale też uroczy.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Od czasu do czasu nie zaszkodzi :-) Ale butli 75ml chyba bym nie zużyła zbyt szybko :-)
UsuńJa chyba też nie, ale to tylko dlatego, że często zmieniam zapachy.
Usuń30 ml to największa pojemność na jaką się decyduję ;-)
UsuńCzasami 50 ml, ale rzadko ;-)
Robię dokładnie tak samo;)
OdpowiedzUsuńLubię, muszę sobie sprawić flakon ;D
OdpowiedzUsuń