21 listopada 2016

Lancome La Nuit Tresor


Obok La Nuit Tresor nie sposób przejść obojętnie. Chociażby ze względu na jego flakon - nie dość, że ma piękny kształt, to jeszcze jest bardzo magnetyczny, wyróżniający się na tle innych buteleczek. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, moje spojrzenie fokusowało się tylko na nim. Jestem pewna, że ten kuszący fiolet przyozdobiony, jakże wymownie, czarną różą (która znajduje się w składzie perfum), zachęci kobiety przynajmniej do testów. Ja poczułam się mocno skuszona...



Otwarcie tych perfum jest do bólu słodkie. Dojrzała gruszka pływa sobie w karmelowym syropie. Ten początek jest... gęsty, bogaty, cukrowy. Do wielkiego kotła, w którym mieszają się już dwa główne, powyższe składniki dorzucono jeszcze wyciśnięty sok z limonki (oszczędnie, dosłownie dwie kropeki, Tresor nie ma być cierpki), liczi i kilka płatków czarnej róży, by zrównoważyć tą lukrowaną kompozycję. Ta róża cudnie się tu rozwija na tle tych wszystkich słodyczy! Tresor zaczyna być otulający a nie oblepiający. Tak, teraz jest już zdecydowanie łagodniej, acz mroczniej... Przyznam, że La Nuit Tresor kojarzy mi się trochę bajkowo. Bo on sam jest jak baśniowy domek ulepiony z pralin, waniliowych wafelków, czekolady i karmelu. W chatce tej mieszka przebiegła czarownica, która co noc (nuit - noc, ciemość, mroczność, ach, jak to pięknie tutaj pasuje!), przygotowuje niebezpieczny, słodki, tresorowy wywar, by poczęstować nim wszystkich, którzy choć zbliżą się do jej jadalnego królestwa...



Nie bez znaczenia w składzie tych perfum mamy też paczulę. Ona także odpowiedzialna jest za tresorowy mrok, który jest z nami przez cały czas wybrzmiewania zapachu. Pod koniec projekcji pojawia się wanilia, a właściwie coś na kształt waniliowego cukru pudru. Nie jest ona wytrawna, orientalna, raczej bardziej spożywcza.
Żałuję tylko, że tak mało tego kadzidła tutaj... "Mroczny" Tresor mógłby być bardziej podpalany, dymny, balsamiczny, bardziej złożony. Niestety nie jest. Jest dość jednowymiarowy - po prostu słodki.



Muszę przyznać, że czasami z Tresorem La Nuit mam trochę problem. Gdy robię testy nadgarstkowe lub blotterowe, to wszystko wydawać by się mogło - jest w porządku - dobrze wybrzmiewa i nieźle się układa, pokazuje wszystkie swoje zapachowe możliwości. Natomiast naniesiony globalnie, bywa, że drwi sobie ze mnie... Po 10 minutach od aplikacji pojawia się jakaś sztuczna, migrenogenna nuta, która nie pozwala mi cieszyć się tym zapachem. Tym bardziej mnie to smuci, bo trwałość tych perfum jest naprawdę wysoka, nawet do 10 godzin. Czekam na zimę i dam jeszcze "mrocznemu" Tresorowi szansę, może gdy temperatura spadnie poniżej zera, ta chemiczna nuta nie będzie się wybijać...



A jak jest u Was? Jak się na Was układa się Tresor?

Dodam jeszcze, że La Nuit Tresor nie ma nic wspólnego z pierwowzorem. Jedyne co łączy te dwa zapachy to zbliżony kształt flakonu. O klasyku pisałam tutaj.

Skład perfum:
gruszka, bergamotka, tangeryna, kwiat wanilii, czarna róża, marakuja i truskawka, paczula, papirus, kadzidło, liczi, pralina, wanilia, karmel, kawa, kumaryna i lukrecja

6 komentarzy:

  1. To obiektywnie ładny zapach, dobrze zrobiony itd. Ale dla mnie osobiście te nuty są zbyt ciężkie. Jakoś nie chwycił mnie za serce;), ale klasy mu nie odmawiam:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ciężkie, to prawda. Niewprawione nosy może zemdlić. Jednakże, ja chyba noszę je z coraz większą przyjemnością :-)

      Usuń
  2. Na mnie pachnie dość ładnie, choć nie przepadam za noszeniem bardzo słodkich zapachów, ten parę razy mnie skusił. Flakonik jest uroczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię, ale nie każdego dnia. Czasem dzień bez perfum, lub coś lżejszego, też jest wskazane :-)

      Usuń
  3. Paczula, wanilia i ogólnie pojęte słodkie jadalne nuty, to zdecydowanie moje klimaty <3

    OdpowiedzUsuń

TOP