29 stycznia 2017

Dior J'adore


Dziś będzie kilka słów o J'adore - hicie absolutnym, który swoje triumfy święci już od 18 lat. Zapach rozkochał w sobie miliony kobiet na całym świecie, jak to możliwe? Odpowiedź jest bardzo prosta - to zasługa kompozycji, która podoba się wielu osobom, gdyż jest... nieskomplikowana w odbiorze. Kwiatowe zapachy nosi się chyba najłatwiej - pasują one na dzień i na wieczór, na randkę, do każdej pory roku - do każdej okazji. A jeśli dodamy, że ten kwiatowy zapach jest w dodatku ładny, wypuszczony przez markę Dior i okraszony piękna reklamą z cudowną Charlize Theron ociekającą złotem - nie mogło więc stać się inaczej - oto mamy bestseller. Bardzo podoba mi się flakon tych perfum, kształtem przypominający grecką amforę, natomiast złota obręcz wokół korka to odniesienie do masajskich kobiet, które takie ozdoby noszą owinięte wokół szyi.


J'adore to kompozycja bardzo kwiatowa. Jeśli jednak spojrzymy na spis nut, doszukamy się także owoców, choć przyznaję, że czuję je wyraźniej tylko na samym początku obcowania z zapachem. Mamy tutaj melona, brzoskwinię, gruszkę, mandarynkę, których pobłysk rzeczywiście gdzieś tam w oddali się tli, jednakże nuta głowy została zdominowana przez magnolię. Otwarcie jest bardzo białokwiatowe, i już samo to sugeruje nam, że będziemy mieć do czynienia z zapachem delikatnym i bardzo kobiecym. Gdy wstępujemy do nut serca, kwiatów przybywa. Czuję jaśmin - on zdecydowanie zagarnia całą kompozycję, wyróżnia się, czaruje, uwodzi, choć czasami przytłacza swoją siłą. Nazywam go jaśminem skondensowanym - ultrakobiecym, jest jak płynne złoto. Gdy dochodzę do tego momentu, rozumiem już, dlaczego Charlize wygląda w reklamach tak, a nie inaczej. To jedne z najpiękniejszych kampanii, jakie kiedykolwiek powstały.


Obok jaśminu wyczuwam w J'adore także konwalię, która sprawia, że od czasu do czasu J'adore migocze nienachalnie na zielono. Trudno właściwie jest wyróżnić kolejne nuty - bo kwiaty stworzyły tutaj wielobarwny, popisowy bukiet. Na skórę wstępuje powoli duża dawKa tuberozy, nieco mniej fiołka, frezji i orchidei. Na samym końcu, całość zostaje podbita kremowymi płatkami róży. Mam wrażenie, że róża z J'adore jest nie czerwona, a mlecznobiała.


Oczekiwałabym jednak od J'adore większej zmienności, chciałabym, by mnie zaskoczył. Jednak gdy witają mnie nuty bazy, wiem już, że tak się nie stanie. Jaśmin tak bardzo opanował i podporządkował sobie kompozycję, że niektóre nuty chyba w ogóle nie doszły tutaj do głosu. Czekam na jeżynę, która mogłaby dodać temu zapachowi trochę rześkości i cierpkości - rozproszyć trochę te rozbuchane, dumne jak paw kwiaty, jednak to nie następuje. Zauważam tą jeżynę, ona gdzieś tam migocze w tle, ale nabrała niewyraźnych konturów, pozostaje więc mało zauważalna. Miałam także nadzieję, że wanilia da tutaj większy popis, zaobserwuję więcej cedru, piżma, ale niestety - czuję lekkie rozczarowanie. J'adore pozostaje do końca historią arcyjaśminową. Bardzo poprawną, przyjemną, choć chwilami odnoszę wrażenie, że jest tutaj aż za poprawnie.


Zużyję swoje 30 ml i do zapachu już raczej nie wrócę - nie serwuje mi on aż takich doznań, by uzależnić mnie od siebie. Po J'adore chętnie sięgam wiosną, wczesnym latem - wtedy rozwija się najpiękniej. Pasuje on zdecydowanie do wiosennej aury, do lekkiej, zwiewnej apaszki. Wprawia w dobry nastrój, nie obciąża, umila beztroski czas. Znika ze skóry dość szybko, bo po 5 godzinach, choć na samym początku jest dość silny i zbiera dużo komplementów.


Skład perfum:
magnolia, melon, brzoskwinia, gruszka, bergamotka, mandarynka, tuberoza śliwka, fiołek, orchidea, frezja, jaśmin, konwalia, róża, piżmo, wanilia, cedr, jeżyna

A wy jak myślicie, czy warto wiązać się z J'adore na dłużej? 
Czy zapach skradł Wasze serca? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP