10 stycznia 2017

Roberto Cavalli Eau de Parfum


Muszę przyznać, że z Cavallim mam ostatnio problem. Nieustannie dopada mnie wrażenie, że wszystkie jego kompozycje są do siebie trochę - lub bardziej niż trochę - podobne. Acqua jest podtopionym, acz wiernym odwzorowaniem Eau de Parfum. Jednak to nawiązanie wydaje mi się być całkiem zrozumiałe. Co powiecie jednak na to, że Nero Assoluto wybrzmiewa mi jak połączenie klasycznego EDP z Just Cavalli Gold For Her? Każdy z tych zapachów jest inny, ma swoją własną historię, ale te pachnidła zdecydowanie mają dla mnie jakiś wspólny mianownik. To chyba ten specyficzny, włoski styl tworzenia perfum bogatych, nasyconych tak mi poprzewracał w głowie, pfu, w nosie!


Ale wróćmy do początku historii... Do punktu, w którym to wszystko się zaczęło. Testując pierwszy raz Eau de Parfum pomyślałam sobie, że to zapach z dużym potencjałem. Jest w nim bowiem coś chropowatego, jakby szorstkiego, przykurzonego, bardzo balsamicznego. Lekko żywicznego, energicznie słonecznego. Tak właśnie zachowuje się Cavalli na mojej skórze - za sprawą benzoesu wprowadza mnie w... aromatyczny świat. Trochę mi się ten Cavalli kojarzy z jakimś gęstym, zawiesistym olejkiem... Uzłoconym, bardzo szlachetnym. Co ciekawe, nie wyczuwam tutaj w ogóle różowego pieprzu. Dla mnie Cavalli nie jest wonią ostrą, kompozycja płynie raczej z nurtem białokwiatowym... Czuję lekkie muśnięcie kwiatu afrykańskiej pomarańczy. To dzięki niemu Cavalli EDP nabiera takiego nagrzanego, otulającego rozpędu... Gdy jest zimno ogrzewam sobie ręce ciepłem wydychanego powietrza - tak samo zachowuje się tutaj kwiat pomarańczy, który jest jak wydmuch; bardzo trzewny i pomroczny.


Za sprawą fasoli tonki Cavalli odkrywa przede mną nienachalną, ale dość ciekawą nutę; zaczyna pachnieć niczym kompot z suszonych, a nawet bym powiedziała, że wędzonych owoców, w których przeważają śliwki. Ten akord nie jest w żaden sposób dominujący, raczej jest prawie niewyczuwalny, ale gdy zmrużę oczy i doświadczę Cavalliego, nakreśla mi się on przed oczami dosadnie. Po jakimś czasie od aplikacji zaczyna się uwalniać na mojej skórze także wanilia... Ja bym powiedziała, że to taka owocowa waniliowość, która zostaje ze mną do końca żywotności zapachu. Owoce, choć nie ma ich w składzie, gdzieś tu się jednak zaplątały, zapodziały. Nie stworzyły one jednak typowo soczystej woni, trzeba być przygotowanym na bardziej kremowe, puszyste, pulchne, pudrowe doznania!


Testujcie Cavalliego EDP, bo warto! Zwłaszcza w chłodne dni lubię gdy woal tego zapachu zapląta mi się wokół szyi, wokół nosa! Trwałość oceniam dobrze - do 7 godzin.

Jeśli znacie już ten zapach - podzielcie się wrażeniami! 

Skład perfum: 
różowy pieprz, kwiat afrykańskiej pomarańczy, benzoes, fasola tonka, wanilia
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP