Frederic Malle "Une Rose" - perfumy bliskie memu sercu - to dojrzały, nostalgiczny, ponadczasowy aromat krwistej róży. Tę różę dopełnia geranium (ziołowo - goryczkowo - różane) - dodaje majestatyczności, powagi. Widzę "Une Rose" jako pojedynczą różę, samotną nawet, a nie jako bukiet, czy ogród pełen róż.
Frederic Malle "Une Rose" - krwista róża z szyprowymi przebłyskami. |
Wstęp jest ostry, przyciemniony, a sama róża wręcz ziemista, dociążona mokrą paczulą i drapiącym wetiwerem. Czuję zapach unerwionej czerwonej główki kwiatu. Pojawia się też zieleń - zarówno łodyżki, jak i liści. Dużo tu kastoreum, przez co kompozycja odznacza się zwierzęcymi niuansami - "Une Rose" pachnie momentami wręcz fizjologicznie, słonawo. W składzie jest też rumianek, sprawia on, że ta róża jest żywa, tętniąca, jakby natleniona, napowietrzona - tak dla mnie rysuje się serce kompozycji. Uwielbiam tę różę też gdy już wygasa - wtedy robi się sensualna, cielesna, mydlano - piżmowa, a przez to świeższa. Przy finiszu róża wydelikaca sie, pokornieje. "Une Rose" to przepiękne perfumy, utkane z wielu szczegółów. To po prostu opowiedziany z pasją, klasyczny, szyprowy soliflore.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz