Zaciekawiła mnie historia powstawania zapachu. Klein podarował w dniu ślubu swojej wybrance wiekową, ozdabianą obrączkę - symbol jego miłości i oddania, na której wygrawerowane było słowo "Eternity". Kreator postanowił stworzyć także perfumy o tej samej nazwie - zapach, w którym zamknąłby wszystkie swoje uczucia do ukochanej.
Eternity to aromat bardzo czuły, muskający, romantyczny. Wyobrażam sobie, że wiele kobiet chciałoby tak pachnieć w dniu swojego ślubu. Ubrane w piękne, białe, koronkowe, wymarzone suknie, otulone naręczami białych kwiatów - w obliczu przysięgi małżeńskiej, roztaczałyby wokół siebie historię o wiecznej miłości, aurę umiłowania. Eternity - symbol wszystkich, najpiękniejszych uczuć, jakimi można obdarzyć drugiego człowieka. Znak nie tylko miłości, ale także oddania i przywiązania.
Wieczność w rozumieniu Kleina jest bardzo harmonijna, spójna i spokojna, nie znajduję tutaj żadnych wyskoków, przesady. Wraz z otwarciem zapachu dostajemy od razu bukiet zimnych, białych kwiatów. Trudno rozłożyć każdy komponent na czynniki pierwsze i zanalizować go - ale czuję tutaj przede wszystkim piękną, złagodzoną, kremową konwalię na zielonym podbiciu. To zielone podbicie to prawdopodobnie krople rosy, magiczne "łezki", które zebrały się na konwaliowych dzwonkach o poranku. Kwiaty, choć stanowią centrum zapachu są tutaj dość wycofane, zdystansowane, chłodne. Jest w tym jakaś zagadkowość, tajemnica, posągowe piękno - ten brak narzucania się składników jest moim zdaniem największą zaletą tego zapachu. Wszystkie nuty grają wspólną melodię.
Oczami wyobraźni widzę jak goździki z bukietu Kleina kołyszą się na wietrze rozpylając przy tym swój niezwykły aromat. Czuję też w powietrzu beznamiętny, subtelny zarys białej lilii i frezji, w otoczeniu przyjaznych, nieszorstkich ziół. Te liczne skojarzenia, które budzi we mnie Eternity sprawiały, że pokochałam zapach miłością namiętną, zachłanną, oddaną i wieczną.
W Eternity zachwyca mnie także pewnego rodzaju czystość, która z tego zapachu bije. Czystość, którą rozumiem dosłownie i niedosłownie. Gdy wsłuchuję się w ten szept o wieczności, dostrzegam, iż jest to pachnidło bardzo pościelowe - połączenie aromatu białej, wykrochmalonej, świeżej pościeli z wonią namydlonej skóry i pielęgnacyjnego kremu zostawionego na noc na twarzy... Jest w tym jakaś ukryta metafizyczność, cielesność, miękkość i ujmująca płynność.
Dla mnie Eternity ma tylko jedną twarz - tą z 1988 roku, od Sophii Grojsman. Każda inna wersja tego zapachu, w wydaniu "Moment", "Summer", czy "Night" nie jest już tym samym, co pierwowzór. Polecam Wam klasycznego Eternity, bo to zapach niezwykle trwały o bardzo dużej projekcji. Te perfumy potrafią zagarnąć sobą całą dostępną przestrzeń... i nieść się daleko. Woń to naprawdę niezwykła!
A wy co sądzicie o Eternity?
Które zapachy od Calvina Kleina są Wam bliskie?
Skład perfum:
cytrusy, nuty zielone, mandarynka, frezja, szałwia, lilia, goździk, fiołek, jaśmin, aksamitka, konwalia, róża, narcyz, drzewo sandałowe, ambra, paczula, piżmo, heliotrop