31 marca 2017

Serge Lutens Datura Noir


Uwielbiam pachnidła, które już przy pierwszym kontakcie wżerają się w umysł, (albo w duszę) i sprawiają, że nie mogę przestać o nich myśleć. Tak właśnie było z Daturą Noir. Warto wspomnieć, że datura (w Polsce znana jako bieluń) to roślina silnie narkotyczna, o działaniu halucynogennym. Poznając kompozycję Lutensa rzeczywiście zauważyłam spójność zapachu z jego nazwą - z minuty na minutę czułam się coraz bardziej upojona wdziękiem tej woni. Kiedy przebywam w obecności Datury Noir to zamykam oczy, łapię w płuca wielkie hausty powietrza. To nastraja mnie. Sprawia, że myślami frunę do przestrzeni, w której nie ma ciężkości. Do miejsca, w którym istnieje tylko lekkość i ulotność.


Lutens wyrysował dla nas przepiękną, plastyczną, młodziutką, białą tuberozę, trzymającą się na zielonych nóżkach. Wyobrażając sobie ten zapach - ustawcie tuberozę na pierwszym planie, bo to ona jest tutaj królową. Jeśli nie lubicie tego kwiatu w perfumach, to Datura Noir nie jest raczej pachnidłem dla Was, miejcie to na uwadze. Tuberoza wygłasza tu bowiem swój monolog, uśmiecha się i gestykuluje radośnie w naszą stronę, zachęca do wejścia w jej zmysłową opowieść. Lutensowa tuberoza jest miękka, delikatna, subtelna, muślinowa, perłowa. Kojarzy się ze zwiewnym, materiałem, półprzezroczystą mgiełką. Ona gra tutaj niuansami - swoją kobiecością, eterycznością i naturalnością - najbardziej uderza w kremowe, sensualne, otulające tony. Widzę białe płatki unoszące się na mlecznej wodzie - taką gładkośc serwuje nam Datura Noir za sprawą zupełnie niesłodkiego kokosa, który też odgrywa szczególne miejsce w tej układance. On stoi zaraz za kwiatami i pobija ich biel.


Wszystko co wydarza się po tym kokosowo - tuberozowym wstępie to tylko tło, wybrzmiewające bardzo nienachalnie, wręcz czasami niezauważalnie. Migdał, jako pierwszy z kolei, rzuca swój cień. Jeśli spostrzegam w Daturze Noir słodycz, to właśnie taką, która płynie z migdałów. Wrażenie słodyczy potęguje także fasola tonka - lecz mimo jej obecności, zapach pozostaje nadal kompozycją arcy - białokwiatową. Z oddali spogląda na mnie kwiat cytryny, który ma za zadanie rozładować trochę pompatyczność nut - tuberoza w perfumach często bywa ciężka, migrenogenna, natomiast tutaj jest ona podana inaczej, bardziej zwiewnie. Kwiat cytryny dodał jej rześkości.

Na kolejnych etapach rozwoju Datury Noir, natykam się na heliotrop (pudrowy, wymieszany z piżmem), oraz na soczystą morelę, która kusi ciepłem i zamszową, nagrzaną od słońca skórką. Kompozycja jest jednak tak zmieszana że trudno odróżnić tutaj te wszystkie nuty tła, to zadanie dla ambitnych. One zlewają się w jedną, dużą płaszczyznę.


Datura Noir pasuje mi do wiosny, do słońca... bo sama jest wiosną zamkniętą we flakonie, dla mnie to zapach radości. Do tej pory nie znalazłam jeszcze drugiej, tak pięknej, eleganckiej, narkotycznej, mlecznej i zwiewnie podanej tuberozy! Naprawdę jest się czym zachwycać!

Dajcie znać, czy zapach jest Wam znany. Jeśli tak, to co o nim sądzicie? Jakie inne, kwiatowo - kokosowo - mleczne kompozycje możecie polecić?

Skład perfum: 
kokos, tuberoza, fasola tonka, migdał, kwiat cytryny, mandarynka, piżmo, chiński osmantus, heliotrop, mirra, wanilia, morela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP