31 sierpnia 2020

Burberry My Burberry


Lubisz zapach powietrza po deszczu? Jeśli tak, to z pewnością spodoba Ci się perfumowa interpretacja tej dżdżystej aury, mianowicie: Burberry My Burberry - woń inspirowana londyńską słotą. Perfumy My Burberry oddają wszystko to, co przychodzi razem z deszczem - rześkie powietrze wypełniające płuca, pojedyncze, przejrzyste krople osiadające na twarzy, a czasem i natłok tych kropel - zbierający się w ziemi pod postacią kałuży. Doznania zależą od intensywności opadów. A właściwie to od fazy rozwoju kompozycji, najbardziej mokro jest w otwarciu. Zauważam też w My Burberry ciepło wynurzającego się słońca, a także zarys melancholii. 

Burberry My Burberry - perfumowa interpretacja londyńskiej słoty.
 

My Burberry to zapach ciężki od wilgoci (paczula), odrobinę zielony, ale i nader świetlisty - wypełniony podmokłymi kształtami roślin. I rzeczywiście, gdy myślę o tych perfumach, to mam przed oczami jesienną porę roku, metropolię dużego miasta i ludzi uciekających przed deszczem. Jednak moja wyobraźnia fokusuje się głównie na niej - na kobiecie z obrazka Burberry. Jest ubrana w przewiewny, dwurzędowy płaszcz, z cieniowanymi guzikami i nie próbuje schować się przed niepogodą, raczej z uśmiechem doświadcza tego krystalicznie czystego (w przełożeniu na język perfum: "cytrusowego") klimatu atmosfery. Gdy tak ją obserwuję, to trochę jej zazdroszczę - tej dziecięcej ciekawości i radości z drobnostki, jaką jest ulewa - taka jest jej ekspresja. 

 

My Burberry to perfumy, który pachną... deszczem, a tak naprawdę to na to wrażenie dżdżystej, jesiennej aury "pracuje" wiele nut zapachowych - głównie pachnący groszek, geranium, frezja, oraz mnogość cytrusów.

A jak to się przekłada na ekspresję nut? Wrażenie deszczu utrzymuje pachnący groszek - na wstępie towarzyszą mu wspomniane już cytrusy - troszkę gorzkie, a w sercu kwiaty - swoje oblicze pokazuje głównie frezja - zdystansowana i chłodna, oraz róża - nastrojowa i upudrowana. Pośrodku zapachu umieszczono też owocowy obrys - pigwę, choć nadal zauważalnie pachnie tu także grejpfrut oraz mandarynka, jednak na sposób już nie masywny, a zmiękczony. W tej fazie zagęszczenie zieleni jest największe, wzmocnione dodatkowo przyciężkawym tchnieniem geranium. W bazie pojawia się piżmo - ze swoim chropowatym głosem, oraz gardeniowy "krem". My Burberry to zapach, w którym dostrzegam przestrzeń, nie doświadczam tu kompozycyjnego przeładowania - oddycham swobodnie. To pachnidło snuje się też namiastką utęsknienia - do tych dawnych, szyprowych kreacji. Oczywiście, My Burberry pozostaje zapachem nowoczesnym, ale mimo to, zdarza mu się pobrzmiewać echem tej trochę już przebrzmiałej (zapomnianej?) kobiecości. Subiektywnie dodam tylko, że My Burberry to piękny twór, prowadzony ręką mistrza Kurkdjiana...

Skład perfum:

pachnący groszek, bergamotka, mandarynka, grejpfrut, cytryna, geranium, frezja, pigwa, marakuja, brzoskwinia, nuty zielona, gardenia, paczula, róża damasceńska, skóra, fiołek, piżmo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP