Tajemniczy numer pięć "zaprosił" mnie do testów swoją różowawą cieczą - moje poznawanie się z perfumami Jean Paul Gaultier Classique Pin Up rozpoczęło się od "ślepej" próbki. Ową próbką zostałam obdarowana podczas samplowej wymianki - zatem gdy powąchałam (a właściwie skosztowałam) Classique Pin Up po raz pierwszy, nie miałam pojęcia, jakiż to zapach przyszło mi właśnie odkrywać, jedno było natomiast pewne - chciałam za tą wonią podążyć...
Blind - testy, to tak poznałam Classique Pin Up. |
Oczami wyobraźni widziałam te perfumy jako landrynki - lepkie po wierzchu. To były landrynki wyciągane z blaszanego, okrągłego pudełeczka, landrynki oprószone cukrem pudrem. Wielobarwne i owocowe dropsy ułożone na pudrowo - śnieżnym posłaniu. Cukier puder, tak jak i śnieg, potrafi zaskrzypieć - zwłaszcza, gdy plądrujemy go przez zamknięte opakowanie. I tak, jest w Classique Pin Up puszysty, wręcz mączny element - może to te deklarowane w spisie nut pianki marshmallow dają takie wrażenie?
(źródło: fragrantica.de) |
Wróćmy do początku... Cytronowo - imbirowe otwarcie nadaje temu zapachowi musujacych, jaskrawych, momentami kwaskowych niuansów - ten walor, w mniejszym lub większym natężeniu, przedziera się przez wszystkie fazy rozwoju zapachu. I gdyby ktoś powiedział mi, że na wstępie przyczaja się też malina, uwierzyłabym. Classique Pin Up u progu trochę się wdzięczny, trochę się klei, brzmi nader beztrosko. Dopiero w sercu ujawnia krągłe, kobiece oblicze, pokazuje się od swojej najlepszej strony - od strony kwiatu pomarańczy. Tak, to "ten" kwiat pomarańczy - postarzony echem lat dziewięćdziesiątych, operetkowy i figlarny, esencjonalny i wyrazisty, pod którym namiętnie podpisuje się, od wielu już lat, Jean Paul Gaultier. (I uwielbiam upojność, którą serwują mi "klasyki"). A Classique Pin Up? - Za jego sprawą "cofnęłam się do siebie", czuję się w tych perfumach "jak dawniej" - jak mała dziewczynka w sklepie pełnym tęczowych lizaków i kolorowych gazet. Okładek, z których krzyczą do mnie uśmiechnięte twarze. Ta mała dziewczynka, zapamiętałam, miała pyzaty obrys, złotą czuprynę, i wtedy jeszcze - pstro w głowie. Hm, a świat przemierzała w połyskujacych lakierkach. No i co? No i błogo...
(PS Mogłabym ewentualnie przyczepić się do samego finiszu zapachu - tu jest kapkę płasko - linearnie waniliowo, choć ten sztuczny wątek, nawet tu pasuje).
Skład perfum:
imbir, cytron, kwiat pomarańczy, pianki marshmallow, wanilia, bursztyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz