Długo przechodziłam obojętnie obok Miracle. Różowy płyn kojarzył mi się raczej z drobną, szykowną blondynką, o radosnym spojrzeniu, modelową ekstrawertyczką, pełną wigoru... - a ja jestem przecież brunetką, w dodatku niezbyt szczupłą, i więcej we mnie chyba jednak melancholii... - myślałam. Jakoś tak wewnętrznie czułam, że ten zapach nie jest adresowany do mnie. Odrzuciłam jednak stereotypowe myślenie i po czasie beznamiętności, a nawet chłodu z mojej strony, zabrałam się w końcu za testy Miracle.
Odkryłam, że ten zapach potrafi być niezwykle energetyczny, energizujący wręcz, witalny, a także pozytywnie pobudzający. Jest lekki i różowy, ale nieinfantylny. Roztacza aurę pogodności. Nie sposób się nie uśmiechnąć rozpylając tę świetlistą mgiełkę wokół siebie. Miracle to zdecydowanie zapach lata - wspomnienie jedwabnych sukienek lub zwiewnych, białych koszul - muskających ciało. Przyjemność przejażdżki samochodem przy otwartym oknie, rozpuszczone włosy zaplątane we wiatr. Aromat świeżości - płynący zarówno z ciała, jak i z powietrza.
Miracle cechuje subtelność i... wycofanie. To miły zapach tła. Woń tych perfum nie przytłoczy nas, nie zmęczy. Nie ma tutaj bowiem narzucających się, głośnych akordów. Są raczej ciepłe, schowane, rozproszone, rozmyte obłoczki z nut - tak mniej więcej układają się składniki kompozycji. Zadanie Miracle jest proste - ma wywołać w nas prostą radość obcowania z zapachem. Może i jest to błogość
(stan) lekko ubogi - w końcu Miracle, oceniany z dzisiejszej perspektywy - nie jest nader zaskakujący, ale mimo wszystko nadal przecież całkiem przyjazny...
W pierwszych taktach zapachu pojawia się pieprz i to on zaprasza nas do wejścia w tę życzliwą, by nie powiedzieć też cudowną historię. Pieprz nie jest jednak zbyt ostry i charakterny - zostaje podlany lekko kwaskowym sokiem z liczi - przez co przyprawowe nuty uspokajają się dość szybko. Od teraz rozpoczyna się iście różowa opowieść o bardzo kobiecych kształtach - zauważam pojawienie się szlachetnej magnolii, której wtóruje niezastąpiona frezja. W oddali słychać jaśminowy szept. Białe kwiaty nadają Miracle barw wręcz pastelowych. Jednak ja najbardziej lubię moment, gdy na skórze pojawia się migocząca mandarynka, która w połączeniu z imbirem brzmi trochę, jak letnia, ożywcza herbatka.
Finalnie okazało się jednak, że Miracle nie współgra ze mną na żadnym poziomie. Emocjonalnie - jest dla mnie zbyt optymistyczny, zbyt odciążony. Na mojej skórze zapach trwa maksymalnie do dwóch godzin i raczej słabo projektuje - nie jest to wynik zadowalający. Jak się zatem domyślacie, mój flakonik poleci niedługo w świat. Bez żalu i bez zbędnego roztrząsania.
Dajcie znać, czy dla Was Miracle okazało się łaskawsze!
Skład perfum:
liczi, frezja, magnolia, imbir, mandarynka, pieprz, jaśmin, ambra, piżmo
24 maja 2017
blog o perfumach, blog o zapachach, lancome, lancome miracle, lancome miracle opinie, lancome miracle recenzja, miracle perfumy, perfumy mainstreamowe
Lancome Miracle
blog o perfumach, blog o zapachach, lancome, lancome miracle, lancome miracle opinie, lancome miracle recenzja, miracle perfumy, perfumy mainstreamowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz