31 stycznia 2020

Givenchy L'interdit


Givenchy L'interdit - perfumy zapraszające do przekraczania granic, zachęcające do eksponowania swojej prawdziwej, pierwotnej natury, wolnej od schematów i konwenansów - taką wizję przedstawia nam marka Givenchy. To pachnidło wyraża się bardzo wprost - nowoczesne kobiety potrafią mówić otwarcie o swoich potrzebach, umieją nawet... flirtować bez cienia skrępowania, przejmować kontrolę, uwodzić "całym swoim żeńskim arsenałem cech" - wiedzą także, jak ważną rolę odgrywa zapach, w tym całym przywabianiu. Ja nie przepadam za takim "wyzwolonym" stylem życia, wybieram tradycję, zamiast awangardy, dlatego też... nie kusi mnie obraz kobiety z reklamy Givenchy. Lubię być natomiast wolna od narzucanych koncepcji myślenia o perfumach, dlatego sam zapach skwituję krótko - L'interdit, ależ Ty jesteś piękny! Zgadzam się z tym, że jest to pachnidło właściwe obecnym czasom, ale przy tym... jakże urzekające.

Givenchy L'interdit to zdecydowanie perfumy nowoczesne, właściwe obecnym czasom, a przy tym też, po prostu - kobiece i urzekające!


Woń L'interdit umila mi codzienność. Te perfumy są idealnym poprawiaczem nastroju - są pozytywne, są radosne, nawet bym powiedziała, że są powolne - one się nie spieszą, brzmią trochę jak lekka, relaksująca muzyka, puszczana w samo południe, z jakiegoś "chillującego" radia. Choć przyznam, że nie mam problemu z tym, by zobaczyć L'interdit także w wieczorowym wydaniu - pasowałby mi ten zapach do welurowej sukienki. Osławionej małej czarnej, z subtelnym rozcięciem nad kolanem. Potrafię wszakże dostrzec w tych perfumach, ten obiecany, "zakazany" pierwiastek. Wyemancypowane L'interdit? - tak, jednak tę odsłonę akceptuję tylko w delikatnej, niekrzykliwej formie.

Givenchy L'interdit to perfumy pozytywne i radosne, pachnące poziomkami.


L'interdit to kompozycja, w której przeważa słodycz - w pewnych obrysach i granicach, ale nie ma tu cukru. To kwiaty grają tu swoim wysyceniem, dopowiadając dobitnie poziomkowe skojarzenia. Te owoce nie pachną tu jakoś szczególnie naturalistycznie, jednak nie powiedziałabym też, że są bardzo sztuczne. Ot, słodkawe poziomki. Kwiat pomarańczy w wydaniu angażującym, zatracającym, panoszy się tu dumnie. W otwarciu świetliście gra bergamotka, podoba mi się ten optymistyczny, soczysty efekt. Sprawia on, że odbieram L'interdit jako woń totalnie przyjemną. A ja lubię czuć się przyjemnie, w przyjemnych perfumach... W sercu majaczy jasny, białawy podton, tu kompozycja robi się odrobinę lżejsza... od uciechy ciężaru "pomarańczowego" kwiecia, niemniej jednak ostry rys pachnidła zostaje zachowany. Jest i paczula, która sprawia, że te perfumy, choć raczej jednostajne, nie są jednowymiarowe. Paczula dodaje L'interdit zbitości, esencjonalności... ale też konkretnej treściwości. Nie ma tu niedopowiedzeń, L'interdit zwabia swą bezpośredniością. Niczego nie trzeba się tutaj doszukiwać, bo wszystko jest czytelne. I wcale nie chodzi o to, że L'interdit to zapach, który szybko sklasyfikujesz jako "za łatwy, za nudny" - nie, mam raczej na myśli to, że te perfumy obracają się na tak jaskrawym i intensywnym poziomie wibracji, że nie ma szansy, by cokolwiek pominąć w tej historii. Klarowne kontrasty, ot co. Użycie dwóch kropel z mojej miniatury to maksimum, które powinnam na siebie aplikować, te perfumy długo trzymają się skóry, są też mocno projektujące. I to jest cudowne w tym pachnidle, że przebywając z nim, ciągle ma się dosyt (dostatek) wrażeń, ale nigdy nie przesyt.

Moi drodzy, powiedzcie, lubicie L'interdit?

Skład perfum:
bergamotka, gruszka, tuberoza, kwiat pomarańczy, jaśmin wielkolistny, paczula, wetyweria, ambroksan, wanilia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP