14 czerwca 2020

Byredo Rose Of No Man's Land


Byredo Rose Of No Man's Land - róża z ziemi niczyjej. Perfumy te powstały w hołdzie pielęgniarkom Czerwonego Krzyża, które uratowały tysiące ludzkich istnień podczas pierwszej wojny światowej. Nie trudno się zatem domyślić, czym jest tytułowa ziemia niczyja. To obraz powojennych zgliszczy, historia zniszczonych miast, sparaliżowanych lękiem ludzi. Niemniej jednak to właśnie tam, w tym umęczonym miejscu, rozkwita ona - "róża z ogrodu pamięci", symbolizująca nadzieję... i światło.

"There's a rose that grows in no man's land
And it's wonderful to see
Though its sprayed with tears, it will life for years
In my garden of memory"

I to światło rzeczywiście w tym zapachu widać. Przybiera ono postać krystalicznej czystości, skąpanej w promieniach słońca. Ta róża, wbrew pozorom, jest różą radosną, by nie powiedzieć nawet, że optymistyczną. To właśnie ten cień nadziei, o którym wspomniałam wyżej, tli się tu - dość niepozornie i skąpo, acz zauważalnie. Nie ma tu krwistoczerwonych bukietów, przepastnych wstęg, są za to różowe, zarażające żywotnością płatki. Róża Byredo zostawia za sobą przeszłość - nie jest różą mroczną - ona da się lubić już od pierwszych taktów, które brzmią oparami przypraw - szczególnie różowym pieprzem. Wrażenie ostrości uspokaja się jednak dość szybko, a serce kompozycji bucha malinowym posmakiem - kwiatem maliny, pachnącym jak delikatnie posłodzona herbata malinowa. Nie ma tu wzmożonej słodyczy, jest tylko jej apetyczny podtekst. Od teraz róża ta majaczy już dość linearnie, bez większych zmienności. Nie jest to pachnidło eskalujące, budujące różane napięcie, jednak sam zapach ciagnie za sobą nostalgiczną smugę - nie odrywa się do końca od swoich korzeni. Czasem trąci jak różana główka nasiąknięta aromatem starych stronic, wepchnięta gdzieś głęboko na półkę z książkami. Opierająca się prawom fizyki - wcale nie usycha, a właśnie... ciągle tętnicami - łodygami krew tłoczy, oddycha, żyje.

Byredo Rose of no man's land - "róża z ogrodu pamięci".
Byredo Rose Of No Man's Land - "róża z ogrodu pamięci".
Przygotujcie się na to, że ten zapach bywa kapryśny. Pachnie jak chce. Raz wyraźnie i z charakterem, innym razem z kolei... płynie leniwie, jakby bez wprawy, rozwodnionym strumieniem. I o ile to pierwsze oblicze lubię i jest mi w nim przyjemnie, tak to drugie - bywa dla mnie rozczarowujące, bo zbyt rozmyte, nieuchwytne. Mimo wszystko, te perfumy są dla mnie szczególne - za to, jaką tematykę podejmują.

Skład perfum:
czerwony pieprz, czerwona róża turecka, kwiat maliny, papirus, bursztyn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP